Każdemu będzie dane to, w co wierzy
„Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa w reż. Magdaleny
Miklasz w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Reda Paweł Haddad w
Teatrze dla Wszystkich.
Szanowni Państwo, dobra literatura realizowana na scenie
daje wiele możliwości. Ale kryje w sobie także wiele pułapek.
Szczególnie gdy jest to wymieniana często jako druga po „Don Kichocie”
najlepsza książka na świecie. Reżyser zderza się z dziełem, na które
musi mieć konkretny pomysł i ten pomysł wprowadzić klarownie w życie.
Sama forma i w ogóle pomysły formalne mogą intrygować tylko przez jakiś
czas, bo całość musi być sensownie wyreżyserowana, a aktorzy grać tak,
że my, widzowie, chcemy uwierzyć, że oni wiedzą co mają grać, bo inaczej
otrzymujemy puzzle z pociętej książki Bułhakowa i razem z aktorami
staramy się ułożyć je w logiczną całość.
Nie dałem rady tego skleić
Najważniejsze
jednak, że ta inscenizacja oraz doklejone, wymyślone i wyimprowizowane
sceny podobają się wypełniającej teatr po brzegi publiczności. Widzowie
nagradzają artystów owacją na stojąco, sala podąża za narracją i potrafi
tego „Mistrza i Małgorzatę” umagicznić. Ja nie dałem rady.
Zapamiętałem
tylko rolę Krzysztofa Szczepaniaka jako Piłata i Azazella. Aktor jak
zwykle błyszczy energią, zaangażowaniem i warsztatem aktorskim.
Pozostałe pomysły, jak twarze narysowane na tekturze, mogą być
interesujące przez jakiś czas, ale gdy już dłużej zasłaniają twarze
aktorów, zaczynają drażnić.
Do tego typu teatru trzeba mieć autentyczną sympatię. Mnie jej zabrakło.
Źródło:
Teatr dla Wszystkich
Link do źródła
Comments
Post a Comment